Poczucie Siebie Podcast odcinek 17 - Motywacja

PODCASTGŁÓWNA

5/24/202319 min read

Witam cię bardzo serdecznie w kolejnym odcinku podcastu pt. „Poczucie siebie”. Jest to 17 odcinek oraz 7 odcinek nowego sezonu. Drugi sezon bardzo szybko mi leci, aż jestem w szoku.

Dzisiaj porozmawiamy trochę motywacji.

Często słyszę takie słowa, że:

  • „Podziwiam cię za to, że ci się chce”

  • „Jak to jest, że cały czas jesteś taka zmotywowana. Wstajesz wcześnie rano 05:30 lub 6:00, idziesz na siłownię, robisz trening w domu, bądź biegasz, bierzesz prysznic, rozpoczynasz pracę, potem jeszcze studia, rozwój osobisty, popołudniowe spacery, joga, medytacja, podcast."

  • „Jak to jest, że jesteś ciągle taka zmotywowana?”

Dzisiaj zdradzę ci mój sekret. Prawda jest taka, że wcale mi się nie chce. Przynajmniej nie zawsze, często mi się nie chce, ale jak to jest, że nadal to robię?

Jak ma się do tego samowspółczucie?

Tytuł dzisiejszego odcinka z nieco clickbaitowy i mam nadzieję, że mi to wybaczycie, ponieważ nie da się być zmotywowanym 24h/7. Nie da się cały czas czuć pobudzenie do działania. Jest to po prostu niemożliwe. Czasami motywacja przychodzi, czasami odchodzi, raz jest większe, raz mniejsze, czasami nie ma jej wcale, ale to nie znaczy, że brak motywacji ma nas stopować w działaniu.

Czym w ogóle jest motywacja według definicji książkowej?

Jest to specyficzna zdolność aparatu psychicznego człowieka do formowania w umyśle projektu określonego stanu rzeczy, który ukierunkowuje czynności i wpływa na ilość energii, jaką człowiek zużywa do realizacji danego kierunku. Innymi słowy, motywacja warunkuje realizację czynności, to jest z zachowań ukierunkowanych na cel. Będą omawiać różne dziedziny mojego życia i po kolei będę wspominała o tym, w jaki sposób się motywuje albo zmuszam się do działania i po co to robię. Zaczniemy od moich porannych treningów. Dzień rozpoczynam od siłowni, albo od jogi, dancecardio w domu, bądź od biegania.

Dlaczego to robię? Czy ja mam ochotę wstać o 05:30, albo o 6:00 rano?

To zależy kiedy. Jeśli jest 16:00 poprzedniego dnia i planuję, że jutro pójdę na siłownię, a potem zacznę pracę, następnie się pouczę, kolejno pójdę na zakupy. O tej 16:00 jeszcze mi się chce, bo jestem już obudzona po całym dniu pracy, planuje sobie kolejny dzień, który bardzo mi się podoba.

Czy Tobie zawsze chce się wstać do pracy?

Jeżeli mam wstać do pracy to i tak mogę to zrobić o trochę później, A tutaj wstaję o 05:30, lub 6:00. Oczywiście, że mi się nie chce. Kołdra jest wtedy bardzo ciężka i ciepła. Chce mi się włączyć drzemkę i jest to całkowicie normalne. Nie mam ochoty, ale hakuje sobie swój mózg i robię tak, żeby faktycznie chciało mi się trochę bardziej. Jak czytałam książkę pt. „Atomowe nawyki”, to autor mówił tam o tym, co możemy zrobić, żeby faktycznie móc zrealizować swój cel, np. wstanie rano.

Po pierwsze spraw, żeby było to łatwe.

U mnie wygląda to tak, że szykuje sobie rzeczy wieczorem i na siłownię jestem już spakowana. Obok łóżka mam naszykowane ciuchy, żeby tylko wstać i je założyć. Mam uszykowaną butelkę z wodą, buty, gumkę do włosów i szczotkę, więc jestem bardzo szybko w stanie się ogarnąć się, wziąć w rękę torbę i iść na siłownię. Tak samo kiedy ćwiczę w domu, to dzień wcześniej wszystko sobie przygotuję, czyli rozkładam matę, szykuje przy łóżku rzeczy, buty i wstaję. Jestem strasznie zaspana, ale rzeczywiście sprawiłam, że jest to dla mnie łatwej.

Spraw, żeby to było atrakcyjne.

Kiedy jestem na planowaniu tego dnia, to siedzę i myślę, że ale będzie fajnie kiedy pójdę na siłownię od rana. Jak to się mówi, kiedy od rana pójdziesz biegać, to już później nic gorszego cię nie spotka. Dlatego dla mnie jest to atrakcyjne, bo wiem, że wieczorem będę miała czas dla siebie i na zrobienie innych rzeczy, bądź relaks. W takiej chwili mówię sobie wtedy, że ale fajnie będzie pójść od rana na siłownię, spotkam też znajomych, zrobię trening, rozbudzę się.

Kolejna rzecz jest taka, że ograniczam kawę, ponieważ przestała mi ona służyć. Kiedyś piłam też sporo energetyków i je już dawno odstawiłam, ponieważ czułam, jak mi serce po nich bije, A ja nadal nie mam energii do życia. To stwierdziłam, że coś tu jest nie tak. Kofeina ma mnie pobudzić, a nie jeszcze bardziej mnie zdołować. W ostatnim czasie nawet ta jedna kawa w ciągu dnia była dla mnie niezbyt korzystna. Kiedy zredukowałam ilość wypijanej kawy, to miałam objawy odstawienia, ponieważ jestem uzależniona od kofeiny. Starałam się jakoś stopniowo to odstawiać. To nie jest tak, że nie piję w ogóle kawy, a np. Piję ją co drugi dzień, trzeci dzień. Jednak pamiętam że kiedy ją odstawiłam, to przez pierwsze dni czułam się fatalnie, byłam nie do życia.

Nauczyłam się, że jeżeli chce się od rana rozbudzić, to muszę trening rano zrobić. Dlatego kiedy sobie pomyślę, że wstanę od rana, zrobię trening i będę miała energię na cały dzień bez wypicia kawy, to jest to dla mnie atrakcyjne, ponieważ zrobię coś zdrowego, co dobrze zadziała na moje ciało. Kawa niezbyt dobrze działa na moje jelita czy tarczycę i samopoczucie. Dlatego zdecydowanie wolę zmusić się i zrobić trening, niż wypić kawę i nie czuć się najlepiej. Dzięki temu trening od rana jest dla mnie łatwy i atrakcyjny.

Jeżeli jesteś na bieżąco z moimi odcinkami to możesz zastanawiać się jak do tego ma się samowspółczucie?

Nie zmuszaj się, jeżeli nie masz na coś ochoty, to tego nie rób. Czy to nie są jakieś sprzeczności? Oczywiście, że nie. Jeśli jestem bardzo zmęczona, np. czasami mam trening nurkowania do godziny ok. 22.00. Zanim wrócę, umyję się, wysuszę włosy, to robi się 23:30. Normalnie nie chodzę tak późno spać więc jeżeli zdarzy mi się tak późno wrócić do domu, to w tym dniu nie nastawiam sobie budzika na 6:00, bo wiem, że wtedy będę zmęczona. Wszystko, co robię nawet te treningi poranne, są po to, żebym ja się czuła lepiej, a nie gorzej. Jeśli jestem przemęczona bądź mam intensywny tydzień, to wtedy moim priorytetem jest się wyspać i wypocząć. Jednak to się nie zdarza codziennie.

Natomiast „nie chce mi się” zdarza się praktycznie codziennie w różnych momentach mojego dnia. Wiem, że aktywność fizyczna jest dla mnie zdrowa, dobra i mam na nią siłę. Nie jestem zmęczona, tylko po prostu mi się nie chce i to jest ta różnica. Zmęczenie wychodzi gdzieś z ciała, a „nie chce mi się” wychodzi z umysłu.

W dalszej części będę mówiła o rzeczach, które nas rozleniwiają i, przez które wydaje nam się, że nie mamy siły, albo faktycznie jej nie mamy, bo zabierają z nas energię. Są to tzw. toksyczne formy spędzania czasu. Jeżeli ja wiem, że po takim treningu dobrze się czuję, mam energię, jest on dobry dla mojego ciała i umysłu, to wtedy zmuszenie się do tego treningu jest właśnie formą życzliwości i samowspółczucia. Natomiast, jeśli uważam, że moje ciało jest brzydkie, że muszę schudnąć, być na diecie 1000 kcal, to nie jest dla mnie zdrowe. Może to świadczyć o tym, że za bardzo siebie nie kocham i dlatego katuje swoje ciało. Jeżeli moje ciało jest wypoczęte i tylko umysł ma milion pomysłów, żeby nie robić treningu, to wtedy wstaję i go robię. Staram się pamiętać o tym jak się czuję po zrobionym treningu.

W zeszłym tygodniu pojawił się odcinek o Anią Dobrzalską, moją koleżanką. Po nagraniu odcinku zapytałam się jej:

„Ania jak Ty to robisz, że tak wszystko ogarniasz? Fundacja, praca, jesteś mamą, dodatkowo jeszcze studia?”

Ania odpowiedziała „Wstaję o godzinie 5:00”.

K: A o której chodzisz spać

A: „Ok. 21:30-22:30”

K: To bardzo zdrowo.

A: “Gdybym tak nie wstawała, to wieczorem nie mam na nic siły. Po prostu wszystko, co mogę, robię rano. O 5:00 wstaję, robię trening w domu, a potem zaczynam coś czytać, kiedy mój umysł jest jeszcze świeży i zdecydowanie wolę tak robić"

Tutaj jest taka samoświadomość, bo nie każdy jest rannym ptaszkiem. Pomimo że nasze społeczeństwo trochę tego wymaga, bo szkoła czy praca często rozpoczyna się o 8:00. Często jest poranny tryb pracy, który bardziej sprzyja porannym ptaszkom, ale dobrze jest siebie zaobserwować:

Kiedy ma się najwięcej energii? Kiedy mój umysł jest najświeższy?

Możecie sobie odsłuchać mój 7 odcinek o rytmie dobowym, w którym mówiłam, że kiedy mamy najwięcej energii według Ajurwedy, którym możecie się zasugerować. Jednak uważam, że zawsze najważniejsza jest samoobserwacja i zadawanie sobie pytam „Co mi służy i po czym czuję się dobrze?” i odwrotnie. Poza tym dla mojego umysłu sam trening jest atrakcyjny np. Kiedy planuję sobie go w dniu poprzednim, ale staje się nieatrakcyjny, kiedy muszę go wykonać. To nie jest tak, że ja się w 100% zmuszam i mówię, że „Przydałoby się pójść na tę siłownię jutro, albo pobiegać. Masakra. Wpiszę sobie to w kalendarz”. To tak nie wygląda, wręcz przeciwnie, cieszę się, kiedy wyobrażam sobie, że pójdę na ten trening.

NEUROPLASTYCZNOŚĆ

Jesteśmy w stanie tworzyć nowe połączenia neuronalne w naszym mózgu. Polega to na tym, że pomimo tego, że nie chce mi się wstać od rana, ale zmuszę się i wstanę, to potem mam przypływ endorfin, energii, czuję się dobrze, mój dzień wygląda o wiele lepiej, jestem bardziej zorganizowana, mniej chaotyczna.

To co ja powinnam wtedy zrobić? Wzruszyć ramionami i machnąć ręką?

Nie. Powinnam sobie w tym posiedzieć i zobaczyć, że „Jak ja fajnie się teraz czuję. Cieszę się, że byłam na treningu, moje ciało i umysł są mi wdzięczne. Jestem z siebie dumna i mam mnóstwo energii. Jestem szczęśliwa”. Te przyjemne emocje powodują to, że z miłą chęcią to powtórzę następnego dnia. Jeżeli machnę ręką, nic z tym nie zrobię i przejdę do dalszej pracy, bez docenienia tego, jaka czuję się w tej chwili szczęśliwa i naładowana dobrą energią, to jest o wiele mniejsza szansa, że to powtórzę.

Jaką korzyść z tego będzie miał mój mózg?

Musimy przekonać nasz mózg, że nam się to opłaca i jest dla nas dobre.

Dzisiaj dużo mówię o aktywności fizycznej, ale dotyczy to każdej dziedziny Twojego życia, w której chcesz stworzyć jakieś zdrowe nawyki np. W pracy, nauce, czy inny rodzaj aktywności fizycznej, która sprawia Ci przyjemność.

Przykład

  • Jeśli nie lubisz biegać, to tego nie rób.

  • Jeśli nie lubisz chodzić na siłownię, to nie musisz na nią chodzić.

  • Jeśli nie lubisz treningów cardio, crossfitu, to tego nie rób.

Znajdź coś, co będziesz w stanie kontynuować, np. Mogą to być spacery i zacznij od małych (atomowych) nawyków. Na początku może to być 10 minut spaceru dziennie albo pójście na rower. Rób coś, co lubisz. Jeśli motywują Cię inne osoby i chcesz biegać, to sprawdź, czy w Twoim mieście nie parkrun. Dla mnie okazało się to strzałem w 10! Od kiedy zaczęłam regularnie na niego chodzić, to z chęcią biegam, a nie zawsze tak kolorowo to wyglądało. Kiedyś przebiegnięcie 5 km było dla mnie wyzwaniem, a od kiedy zaczęłam biegać na parkrunie, to stopniowo coraz łatwiej było mi przebiec cały dystans. Dla mnie w bieganiu dobrze sprawdzają się też zawody. Nie z tego względu, żeby w nich rywalizować, tylko jest to dla mnie bardzo motywujące. Kiedy zapisuję się na zawody, w których trzeba przebiec 10 km, sprawia to, że chętniej na co dzień trenuję, bo jestem zmotywowana, aby być dobrze przygotowaną. Sam czas i rywalizacja z innymi osobami nie są dla mnie ważne. Liczy się samo zrobienie tego i być może poprawa swojej życiówki. To jest okej, bo każdy z nas może mieć zupełnie inne motywacje do biegania. Gdyby nie parkrun, na który chodzę w sobotę o 9:00 rano, to wątpię, że sama z siebie chodziłabym biegać. Jeśli warunki atmosferyczne nie pozwalają na parkrun, to wtedy idę zrobić crossfit i to też jest dla mnie dobra motywacja. Zastanów się, co Tobie sprawia radość i po prostu rób to.

PLANOWANIE

Jest to ważny punkt, ponieważ wtedy nie działasz chaotycznie, tylko faktycznie masz czas na to, żeby się zastanowić, kiedy możesz zaplanować sobie np. Włącznie jakiejś dodatkowej aktywności fizycznej. Nie planuj sobie za dużo, staraj się siebie zaobserwować, ile czasu mniej więcej zajmują Ci dane rzeczy do zrobienia. Osobiście lubię sobie dać jakiś margines błędu np. jeśli planuję, że coś zrobię w 1h, to zaplanuje sobie, że zajmie mi to 1h 20 min. Bardzo ważne jest zaplanowanie sobie odpoczynku

Pamiętam jak mieliśmy na studiach przedmiot “Mindfulness”, to powiedziałam coś takiego, że “Jeśli nie zaplanuje sobie odpoczynku, to go nie zrobię. Wiem, że to powinno być bardziej spontaniczne”. Ta Pani, która prowadziła zajęcia, powiedziała, że “To nie jest prawda. Jeżeli planujesz sobie czas dla siebie i to jest czas, w którym nie będziesz robiła nic produktywnego, albo będziesz odpoczywać, bądź zrobisz jogę lub inną formę relaksacji, to jest to bardzo dobre i to świadczy o życzliwości do samego siebie”. Wtedy odpowiedziałam „Kurczę, to fajnie”.

Faktycznie mam coś takiego, że bardzo ciężko spontanicznie mi odpoczywać. Chyba że jestem zmęczona, ale jeśli mam taki normalny dzień i umiarkowany poziom energii, to różnie z tym bywa. Po pracy zazwyczaj mam trochę mniej energii, więc robię sobie takie przejście pomiędzy pracą a wieczorem, gdzie mam czas na odpoczynek. Różnie to bywa, bo czasami po pracy muszę skoczyć na zakupy. Jestem w tym bardzo elastyczna, co jest ważne przy planowaniu, żeby też niepotrzebnie się nie denerwować, że czegoś się nie odhaczyło, bo np. Bardziej potrzebna była drzemka. Nadal lepiej nie zrobić wszystkiego z planu dnia, niż sobie nie zaplanować i nie zrobić nic, albo tylko jedną rzecz i zmarnować czas na jakieś pierdoły.

À propos marnowania czasu nawiążę do mediów społecznościowych, przeglądania telefonu tzw. nieuważna rozrywka. To nie jest coś, co dodaje Ci energię, tylko ją Ci zabiera i Cię rozleniwia. Jak chodziłam po południu na siłownię, to czasami miałam tak, że jak już skończyłam pracę, to brałam telefon i mówiłam sobie, że „Przejrzę sobie 10 minut Tik Toka, albo Instagrama”, ale kiedy usiadłam, to nawet nie wiedziałam kiedy minęła godzina i potem już nie chciało mi się na siłownię już iść. Oczywiście w telefonach, telewizji, internecie nie ma nic złego. To jak wszystko inne jest neutralne. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób z tego korzystamy. Wtedy może być to dla nas dobre, albo złe. W moim przypadku było to ewidentnie złe, bo od razu po przebudzeniu sprawdzałam wiadomości, więc było mi ciężko, żeby wstać, a o treningu już nie było mowy. Teraz mam taką zasadę, że kiedy wstaję rano, to nie sprawdzam żadnych powiadomień i nie wchodzę na media społecznościowe, bo wiem, że tam przepadnę. Uważam, że do mediów społecznościowych trzeba podchodzić z głową i uważnością. Warto zadać sobie pytanie „Czy ja faktycznie chce to obejrzeć, zobaczyć etc.”.

Aktualnie kiedy mniej korzystam z telefonu i rozrywki, to zauważyłam, że nie mam wielu ulubionych programów. Tym, co sprawia mi radość, jest oglądanie z moim mężem „Azja express”. To jest program, który oglądam z uważnością, komentujemy go i czekamy na sobotę wieczór, kiedy w końcu sobie usiądziemy i obejrzymy ten program. Kiedy oglądamy mało interesujące filmy, czy seriale, to potem jest tak, że w trakcie bierze się telefon, scrolluje się, albo odpisuje na wiadomości, bo nas to tak naprawdę nie interesuje. Dlatego warto sprawdzić, czy coś takiego u siebie zauważasz.

Mam takie guilty pleasure, że oglądałam „Hotel Paradaise”, albo jakieś inne reality show próbowałam oglądać. W ogóle bardzo lubię analizować wszystkie te sytuacje, które tam są. (jak to ma w zwyczaju studentka psychologii). Pierwsze sezony oglądałam z faktycznym zaciekawieniem, a potem to był już taki nawyk oglądania tych odcinków. Jeśli to na takiej zasadzie wygląda, to być może ja wcale tego nie lubię. Tak samo mam z kanałami na youtubie. Regularnie oglądam i słucham „Lekko stronniczego”. Zawsze czekam na godzinę 18:00 od poniedziałku do piątku, żeby Włodka i Karola posłuchać, czyli ja to lubię i sprawia mi to radość. Kiedy włączę sobie jakiś inny program i tylko tak tego słucham jak gra w tle, to nie jest fajne i to mnie za bardzo nie zmotywuje, żeby to wyłączyć i zrobić coś, co będzie mnie satysfakcjonowało. Zachęcam Cię do tego, aby sobie przeanalizować, jak dużo czasu spędzasz w social mediach. W ogóle na ten temat chciałabym nagrać oddzielny odcinek, bo oduzależnienie się od mediów społecznościowych jest dla mnie ważne, bo dużo zmieniło to w moim życiu. Także, myślę, że taki odcinek powstanie osobno.

Na początku wspomniałam, że w momencie kiedy planuję kolejny dzień, to jestem taka podekscytowania, że pójdę na siłownię, ale jak już wstaję, to mi się nie chce. Często odnoszę się do gór, trekkingu, podróżowania i mam nadzieję, że Tobie to nie przeszkadza, bo to jest część mnie. Uważam, że metafora gór, czy podróżowania często odnosi się do naszego życia, dlatego posłużę się swoim przykładem. Zadam Ci taką zagadkę. Kiedy planowałam podróż na Kilimandżaro, to, w którym momencie miałam największy wystrzał dopaminy.

a) W momencie bookowania wycieczki i kompletowania sprzętu?

b) W momencie wylotu?

c) Czy w chwili kiedy byłam na szczycie Kilimandżaro?

Prawidłowa odpowiedź to A.

W momencie bookowania i wyczekiwania na to, że tam polecę, to wtedy nasz mózg najbardziej się z tego cieszy. Kiedy leciałam i już tam byłam, to już tej dopaminy dużo nie było. Zaczynały pojawiać się inne emocje jak strach „Czy ja sobie dam radę?”. Była taka niepewność. Kiedy byłam na szczycie, to oczywiście cieszyłam się, łzy mi poleciały, ale nadal największy poziom tej radości był, kiedy byłam w Kaliszu i zamawiałam bilety, oglądałam filmy i zastanawiałam się jak to zdobyć Kilimandżaro. Właśnie to tak wygląda. Dlatego jeśli otwierasz sobie jakiś swój biznes i jesteś na etapie planowania, robienia biznesplanu, zatrudnienia ludzi. Jesteś na początku tej drogi, to wtedy będziesz mieć największy poziom motywacji. Kiedy już założysz firmę, zaczniesz działać, to powstaną wątpliwości czy sobie poradzę, czy zarobię itp. Dlatego jeśli poczujesz takie emocje w momencie, kiedy zaczniesz działać, to Ty się wtedy nie wycofuj, bo to jest całkowicie normalne. Tak samo u mnie było z podcastem. Kiedy pomyślałam sobie, że rzeczywiście zacznę sobie nagrywać podcast, to był to ogromny wystrzał dopaminy. Zaczęłam przeglądać kursy odnośnie tego jak tworzyć podcast, mikrofony, żeby była dobra jakość dźwięku, robienie miniaturek, programów. Fajna zabawa była.

Kiedy już zaczęłam nagrywać, to tak samo zaczęły się moje wątpliwości:

  • Czy w ogóle to jest komuś potrzebne?

  • Czy ja dobrze się wypowiadam?

  • Czy nie jestem za bardzo chaotyczna? Czy nie wypowiadam się zbyt wolno?

Pomimo tego, że teraz ten poziom dopaminy jest niższy, to dla mnie jest to lepsze. Często zdarza się, że jak widzimy, że ktoś ma taki wysoki poziom motywacji, to pojawia się w nas zazdrość. A ten wysoki poziom motywacji wcale nie jest za dobry.

Prawo Yerkesa-Dodsona

Pierwsze mówi W miarę wzrostu intensywności motywacji, czynność wykonywana jest coraz lepiej do określonego poziomu krytycznego, kiedy to zaczyna się pogarszać aż do całkowitej dezorganizacji”.

Możecie sobie tutaj wyobrazić taką odwróconą literę U. jeśli intensywność tej motywacji jest mała, to nie będzie chciało nam się czegoś zrobić. Jednak, jeżeli motywacja jest zbyt duża, to pojawiają się błędy, zawęża się pole uwagi, powstaje pustka w głowie. Coś takiego właśnie doświadczyłam, kiedy zaczęłam nagrywać podcast 2-3 tygodnie przed sesją. (tak, wiem. Jestem bardzo mądra 😊)

Także w ogóle nie mogłam skupić się na nauce, tylko robiłam skrypty. Lecieliśmy jeszcze do Dubaju i w samolocie spisywałam wszystko, co miałam w głowie. Strasznie natchniona byłam. Scenariusze to same pisały mi się do tych podcastów. Z jednej strony wykorzystałam to, co jest także ważne. Jeżeli czujesz takie momenty silnej motywacji, warto to wykorzystać. Też tak robiłam. Jak nie mogłam na nauce się skupić, to chociaż przez te 30-60 minut spróbuję wypisać pomysły, które mam w głowie. Też jak miałam jakiś dobry pomysł, to od razu siadałam i nagrywałam, żeby się trochę uspokoić i móc się na nauce skupić. Jednak jeżeli komuś faktycznie zazdrościsz motywacji, bo widzisz, że ktoś jest taki bardzo pobudzony emocjonalnie, to może to powodować dezorganizacje. To nie było dla mnie takie przyjemne i fajne jakby mogło się wydawać.

Natomiast jeżeli robię już coś przez jakiś czas i zaczyna się wkradać nuda, albo brak motywacji, to stawiam sobie jakieś wyzwanie, czyli robię rzeczy, które wydają mi się nieco trudniejsze. Czasami robię to kiedy czuję nudę, a czasami kiedy po to, aby tej nudy nie poczuć, aby się nie wypalić i żeby cały czas to, co robię, było dla mnie ekscytujące. Idealnym przykładem jest właśnie podcast. Przyszedł do mnie pomysł, że to czas na rozmowy. W momencie kiedy o tym pomyślałam i zaczynałam pisać do różnych osób, to był moment dużej ekscytacji. Szczególnie jak te osoby mi odpisywały i zgadzały się na wspólną rozmowę. Anastazja mi odpisała, że w sumie nigdy nie zgodziła się na żadną rozmowę, ale zrobi to pierwszy raz. To było dla mnie bardzo miłe. Potem przyszedł czas, że było trzeba te rozmowy nagrać i poziom dopaminy nie był wcale wysoki.

Zawsze ja przychodzi co do czego, to umysł podpowiada „Nie dasz rady! A co zrobisz, jak się zająkniesz? Jak coś pójdzie nie tak? O matko, po co mi to było”. Teraz oczywiście po nagraniach już tak nie uważam, wręcz przeciwnie. Cieszę się, że do tego doszło i że mogę się rozwijać.

Dlaczego warto stawiać sobie wyzwania?

Przy rzeczach trudniejszych niż zwykle ten poziom motywacji może być niższy, żeby zacząć wykonywać to zadanie. Przy zadaniach łatwych potrzebujemy więcej motywacji niż przy zadaniach trudnych. Jeżeli coś jest dla Ciebie za łatwe, spraw, żeby było trudniejsze i przez to ciekawsze.

WIZUALIZACJA

Może to wyglądać w ten sposób, że leżę w łóżku wieczorem, to sobie czasem myślę, że „Jutro wstanę, zrobię trening, potem popracuję, pouczę się, być może pójdę na spacer”. Wizualizuje sobie kolejny dzień i często dzieje się tak, że budzę się, przed budzikiem. Czasami budzę się o 5:00 i pewnie, że nie chce mi się wstać, ale mam takie „Aha. Obudziłam się, nie czuję się zmęczona, a wypoczęta, tylko nie chce mi się wstać”. Mam obok łóżka ciuchy na trening. Wizualizowałam sobie, jaka będę szczęśliwa po porannym treningu, to wstaję.

ROMANTYZOWANIE

Chciałbym jeszcze opowiedzieć coś o romantyzowaniu. Myślę, że na ten temat nagram oddzielny odcinek, ponieważ jestem fanką romantyzowania życia. Od zawsze cieszyłam się z każdych rzeczy i kiedy ktoś mi mówił, że jedzie TYLKO nad polskie morze, albo TYLKO do Szklarskiej Poręby, lub do Karpacza, to się dziwiłam, jakie to jest „tylko”. Naprawdę cieszę się z każdej możliwości wyjazdu. Mam nawet swoje ulubione miejsce, 20 minut drogi oddalone od mojego domu i uwielbiam tam przejeżdżać. Bardzo lubię tam przejeżdżać, bo mam tyle radości w sobie. W tym roku jeszcze tam nie byłam, ale na pewno jeszcze nie raz odwiedzę to miejsce, bo działa na mnie uspokajająco.

Dla mnie to, że byłam w Tanzanii, to nie znaczy, że ja się nie cieszę kiedy pojadę do Kielc, albo do Łodzi na studia, albo do Karpacza, bądź w Szczyrku etc. Miałam ogromną radość z tego, że mogę tam być i zrobiliśmy sobie budżetowy wyjazd. Często jak wyjeżdżamy, to bierzemy sobie apartament z kuchnią, a teraz patrzeliśmy na to, aby zmieścić się w jakimś budżecie i było to dla nas trochę wyjście z komfortu, bo kuchnia była wspólna, ale mimo wszystko było to bardzo fajne. Człowiek bardzo szybko przyzwyczaja się do luksusu, do tego co przyjemne. Dlatego było to ciekawe doświadczenie i nawet coś takiego jak jest dla nas trudniejsze, to potrafię romantyzować i się z tego cieszyć.

Jeśli chcesz czegoś, co Cię zmotywuje, to może być jakieś fajne ubranie, buty do biegania, albo kiedy zakładasz firmę, to być może potrzebny sprzęt do jego rozwoju. Jeśli coś jest potrzebne i ma Ci służyć to w porządku, jednak też warto zwrócić uwagę na konsumpcjonizm.

Jeśli chcesz się zmotywować do tego, aby znaleźć czas dla siebie, to możesz sobie zapalić kadzidełko, świeczkę i możesz sobie z tego zrobić rytuał poranny / wieczorny. Chodzi mi o to, aby nie było takie zwyczajne, a wręcz takie patetyczne i wtedy z miłą chęcią będziesz chciał/a to robić i powtarzać. Dlatego też można ze mną rozmawiać o romantyzowaniu każdej podróży, czy życia codziennego, bo to ono jest tak naprawdę wspaniałe. Moc od rana wstać, spojrzeć na słońce, zjeść dobre śniadanie, porozmawiać z innymi ludźmi, pooddychać (względnie) świeżym powietrzem. Każdego dnia mamy tysiące powodów do radości i romantyzowania każdej chwili. Jeśli potrzebujesz kopniaka, żeby zacząć zdrowo się odżywiać, to możesz puścić sobie jakąś ulubioną muzykę, tańcz przy przygotowaniu posiłku. Po prostu spraw, aby było to atrakcyjne.

Z KIM PRZYSTAJESZ, TAKIM SIĘ STAJESZ

Czyli czytanie, słuchanie motywujących, treści, podcastów, audiobooków, książek. Wszystko to, co będzie Cię motywowało. Ważne będzie też to, w jakim towarzystwie się obracasz takich osób, które Cię motywują. Tak jak Ania zmotywowała mnie odnośnie wcześniejszego wstawania. Rozmowy z takimi osobami strasznie ładują energetycznie, więc uważaj na to, w jakim towarzystwie przebywasz. Też nie chodzi mi o to, że osoby, które wybierają imprezy, są gorsze, po prostu te osoby mają inne priorytety i nie ma co tego krytykować, bo to jest ich życie, ich odpowiedzialność. Jeśli Ty nie weźmiesz odpowiedzialności za życie drugiego człowieka, to go nie krytykuj. Dlatego ja też tego nie krytykuję, mimo że alkohol, czy imprezy nie są moim priorytetem w tej chwili. Jeśli masz priorytet, aby zacząć działać, założyć biznes, to obracaj się w towarzystwie osób, które będą Cię motywować. Na pewno nie wśród takich osób, które będą Ci podcinać skrzydła i mówić, że „nie dasz rady, bo Ty nic nie potrafisz”, bo łatwo można uwierzyć takim osobom, a to nie jest Ci potrzebne.

W kolejnym odcinku planuję kontynuować temat motywacji, ale nie będę opowiadać o sobie, a chce zmotywować Cię, żebyś zaczął/ zaczęła działać w takiej dziedzinie życia, w której chcesz się rozwijać np. Aktywność fizyczna, biznes, self-care. Mam zamiar nagrać odcinek, który będzie dla Ciebie kopniakiem.

We wtorek o godzinie 18:00 wrzucę film na YouTube z serii „Powiedz cześć swoim emocjom”, gdzie omówimy sobie bardzo przyjemną emocję (nie napiszę Ci jaką, sprawdź sam/a). Zapraszam Cię także na mojego Instagrama, ponieważ nieco zmodyfikowałam tę serię i chcę, aby była ona bardziej interaktywna, abym mogła wspólnie z Wami ją prowadzić, bo Wasze odpowiedzi są bardzo motywujące, ciekawe i rzucają zupełnie nowe światło na różne emocje.

Jeżeli przeczytałaś/eś treść tego podcastu w dniach od 24 do 31 maja, a nie słuchałeś poprzedniego odcinka, to gorąco Cię do tego zachęcam, bo mam do Ciebie ogromną prośbę, abyś uzupełnił dwie ankiety, przed i po odsłuchaniu 16 odcinka. Ponieważ jest to nasz projekt studencki. Byłoby mi bardzo miło gdybyś mi pomógł/pomogła.

Życzę Ci, abyś zawsze potrafił w sobie odnaleźć motywację i siłę. Nawet wtedy, kiedy głowa mówi „nie dam rady”. Mocno Cię przytulam i słyszy się w przyszłym tygodniu.

Zachęcam Cię do zostawiania komentarza i napisania do mnie. Zapraszam Cię na resztę moich platform społecznościowych.

Artykuł przygotowała: Karolina Orłowska