Poczucie Siebie Podcast odcinek 22 - Pułapki na drodze rozwoju
PODCASTGŁÓWNA
7/6/202310 min read


Witam Cię w kolejnym odcinku. Jak się dzisiaj miewasz? :)
Mamy piękną pogodę i mam nadzieję, że kiedy pojawi się ten wpis, to również za oknem będzie taka pogoda. Ciekawa jestem jak spędzasz ten czas, albo jak masz zamiar go spędzić. Może dla niektórych z Was ten okres wakacyjny będzie czasem wglądu, spojrzenia i zrozumienia siebie, transformacji, zmiany, ale na takiej ścieżce rozwoju mogą pojawić się różne pułapki i jeśli słuchasz mnie od początku, to wiesz, że w piątym odcinku podcastu mówiłam o takiej pułapce, którą jest duma i pogarda.
Kiedy wchodzimy na ścieżkę rozwoju, spoglądamy w głąb siebie, dokonujemy różnych wglądów, mamy większą świadomość, ale też samoświadomość otaczającego nas świata, to mimo wszystko może pojawić się taki brak zrozumienia dla drugiego człowieka.
Dlaczego on nie chce żyć tak jak ja?! przecież rozwój osobisty jest taki wspaniały i dzięki temu lepiej się żyje. Tak się często dzieje na samym początku, bo im dalej idziemy w las, tym więcej rozumiemy, że rozwój duchowy nie jest taki cukierkowaty jak skupienie się tylko na kryształach, ukochaniu wszystkich dookoła, przytulaniem się tylko do drzew, tylko to są naprawdę trudne emocje, trudne doświadczenia, czy traumy, które wychodzą. Czasami te rzeczy nie zostały przeżyte i dopiero są przezywane po kilku latach, więc taka duma i pogarda względem człowieka, który nie chce tego robić i nie jest na to gotowy, jest pułapką, którą nie do końca rozumiemy na samym początku, ale z biegiem czasu jest to dla nas bardziej zrozumiale.
Dzisiaj będę chciała pokrótce omówić 3 kolejne pułapki, które mogą się pojawić na drodze rozwoju. Najpierw je wymienię, a potem omówię po kolei.
Pierwsza – nie zbawisz świata
Druga – pułapka samodoskonalenia
Trzecia – toksyczna pozytywność
Jeśli chodzi o pierwszą pułapkę „nie zbawisz świata”, to może być to nie do końca dla Ciebie jasne, bo może się wydawać, że kiedy jesteś na ścieżce rozwoju, to chcesz cały czas o tym mówić i pomagać innym, ale nie to mam na myśli. Warto uważać, przed kim się otwierasz i komu o tym opowiadasz, bo nie każdy może być gotowy na taką wiedzę i tak naprawdę może Cię wyśmiać, ale to zależy od Ciebie. Jeżeli chcesz się dzielić, to ja też to rozumiem. Zwłaszcza na początku jest taki haj i większość osób chce o tym mówić i zastanawia się, dlaczego inni nie chcą tak żyć, albo dlaczego podchodzą do tego sceptycznie. Jednak przejdę teraz do czegoś zupełnie innego, czyli o nadmiernym rozumieniu drugiej osoby.
Co jest dziwnego w zrozumieniu drugiej osoby i podchodzenia do niego ze współczuciem, życzliwością?
Nic. Tylko ważne jest, aby znów nie zatracić siebie. Wyobraź sobie, że ktoś non-stop Cię rani i Ty sobie pozwalasz na to, żeby ta osoba Cię raniła i tłumaczysz sobie w głowie „Bo ona miała trudne dzieciństwo”, „bo on ma trudno w życiu”, „bo on sobie nie radzi i dlatego czasami jest do mnie złośliwy i niemiły”. Nie o to tu chodzi, bo w tym momencie zatracasz miłość do samego siebie. Pozwalasz, żeby ta druga osoba Cię raniła. Jeśli przekonujesz tę osobę, która Cię rani, że nie powinna tego robić, może to świadczyć o nieuleczonej traumie z dzieciństwa. Przekonywanie kogoś, że powinien traktować Cię lepiej, zamiast odejść od takiej osoby. Często wynika to z nieuleczonej traumy z dzieciństwa, gdzie dziecko, które cały czas przekonuje o wartości drugą osobę, która szuka bezwarunkowej miłości w nieodpowiedni środowisku.
Jak nie wpaść w tę pułapkę?
Przede wszystkim trzeba poznać siebie i swoje potrzeby, zgromadzić swoje zasoby, ale także zobaczyć ile już ich jest. Czy faktycznie jestem w stanie pomóc te drugiej osoby, jeśli mam dla niej tyle zrozumienia? Bardzo ważną kwestią jest zadbanie o swoją przestrzeń, czyli stawianie granic.
Stawianie granic nie psuje wartościowych relacji, tylko je naprawia. Natomiast jeśli to jest faktycznie relacja, która ledwo się trzyma, nie ma żadnych fundamentów, to ona najprawdopodobniej się zniszczy. Stracisz osobę, która Cię raniła i zyskasz wewnętrzny spokój.
W 16 odcinku z Anią Dobrzalską rozmawiałam o relacjach, rezyliencji, stylach przywiązania. To był nasz projekt studencki i nasza Pani dydaktyk, z którą mieliśmy ten projekt, zapytała nas o ewaluacje „Czego my nauczyłyśmy się podczas tego projektu?”
Wtedy do mnie przyszło takie zrozumienie, że ktoś może nie miał dobrego dzieciństwa, albo w okresie kiedy bycia niemowlakiem, ta osoba nie była przytulania i nie wytworzyły się połączenia neuronalne, być może taka osoba nie ma w sobie empatii i to nie jest do końca jej wina. Ten projekt nauczył, aby nie stygmatyzować takich osób, aby nie używać nieprofesjonalnych określeń (ludowych), które gdzieś można zasłyszeć o osobach, które nie potrafią stworzyć wartościowych relacji, być może często zmieniają partnerów i co chwilę coś jest nie tak. To zrozumienie kończy się w momencie, kiedy ktoś zaczyna ranić drugą osobę, czyli np. ktoś nie miał miłości już od okresu niemowlęctwa i ta osoba nie ma w sobie w ogóle empatii, stosuje przemoc psychiczną. Taka osoba ma partnerkę, która ma dużo zrozumienia i nie chce odejść od takiego partnera, bo przecież on miał trudne dzieciństwo i cały czas próbuje go zmienić, mimo że taką osobę bardzo ciężko jest zmienić. Przede wszystkim ta osoba musiałaby dostrzec, że potrzebuje zmiany i musiałaby chcieć jej dokonać. Dlatego w tym momencie ważniejsza jest miłość do siebie, a nie zrozumienie, że nie ma ludzi złych, tylko są zranieni.
Fajnie jest mieć takie zrozumienie w sobie dla drugiego człowieka, czy też wybaczanie pewnych rzeczy, które ktoś nam zrobił, jest dla nas. Jeżeli ja mam zrozumienie, że dana osoba miała trudno w życiu i jej współczuje, to jest bardziej dla mnie, niż jeśli miałoby to być mówione w ten sposób, np. „ojej, tak Ci współczuję. Okej to wyzywaj mnie, stosuj wobec mnie przemoc psychiczną, bo przecież Ty miałeś trudno w życiu”. Dlatego tutaj trzeba zachować równowagę.
Kolejna pułapka, w którą muszę przyznać, że wpadłam, jest pułapką samodoskonalenia. Kiedy nasze podstawowe potrzeby są zaspokojone, to wtedy pojawia się potrzeba samorealizacji, samodoskonalenia, to może się stać formą ucieczki od życia. Ciągle nowe kursy, książki, diety, nowe spotkania, wszystko to jest fajnie i potrzebne, ale jeśli nie mam czasu wprowadzić tych rad, które usłyszałam, przeczytałam w czyn. Usiąść, zastanowić się, czy to faktycznie ze mną rezonuje, tylko wszystkie podcasty, książki, przyjmuje, jak leci, bo to są mądrzejszy osoby ode mnie, to nie o to w tym wszystkim chodzi.
Jeśli pracujesz z psychoteraupetą, czy coachem, to ta osoba często pozwala Ci odnaleźć odpowiedzi na pytania, które Ty masz w sobie. Nie na podstawie książek, podcastów, tylko masz to odnaleźć w sobie. Jeżeli jest Ci ciężko i masz wiele rzeczy, które musisz w sobie przepracować, to możesz uciekać w pracę, social media, ale także w kursy. Wtedy nie mamy czasu, żeby zastanowić się, poobserwować oddech, bo mogą pojawić się w tym czasie myśli. Te myśli, które nas ranią, przez które cierpimy i zamiast stawić im czoła, to my np. uciekamy w kolejne kursy jogi, gdzie będziemy zdobywać wiedzę i słuchać innej osoby. Znowu trzeba zadać o równowagę.
Nie chodzi mi o to, że kursy, sesje coachingowe, to jest coś złego, bo bardzo dużo temu zawdzięczam. Sama również prowadzę sesje 1:1 i uważam, że są one potrzebne. Problem zaczyna być wtedy, kiedy jest tego za dużo i nie dajemy sobie czasu na refleksje po ukończonym kursie, czy sesji. Jeśli nadmiernie skupiasz się na rozwoju i nie żyjesz tu i teraz, zapominasz o tym życiu, które jest wokół Ciebie, o jedzeniu, czy aktywności fizycznej, budowaniu relacji, bo pułapka samodoskonalenia tak nas wciąga, bo daje chwilowy wewnętrzny spokój, że my już nic innego nie chcemy.
Też tak miałam, cały czas siedziałam w mojej garderobie, gdzie zrobiłam sobie miejsce wyciszenia. Ciągle robiłam medytację, jogę, kursy, czy czytałam książki o tematyce, która w ogóle mnie nie interesowała, ale myślałam, że muszę czytać. To zrozumienie przyjdzie z czasem, ale jeśli słuchasz tego podcastu i zauważasz, ze faktycznie uciekasz od jednego kursu do drugiego, od jednej książki do drugiej i nie masz chwili dla siebie, to może być takie małe uszczypnięcie, że „hej, warto wyhamować, zrobić krok w tył, czy być może przyjrzeć się sobie i potem dopiero swobodnie kroczyć na przód”.
Ostatnią ogromną pułapką jest toksyczna pozytywność. Obserwuje, że bardzo dużo osób w nią wpada. Sama do końca nie rozumiałam, kiedy Ci wszyscy guru duchowi mówili, że trzeba być na wysokich wibracjach, że każda myśl, która pojawi się w głowie, manifestuje się , więc trzeba uważać na negatywne myśli. Przykro mi, ale jest to bzdura. Być może powiedziałam to w dosyć kontrowersyjny sposób, ale nie da się być cały czas na wysokich wibracjach, nie da się cały czas czuć wdzięczności, czy radości. Ja powtarzam, że warto kierować swoją uwagę świadomie ku rzeczom pozytywnym, ale to nie znaczy, że mamy nie przeżywać emocji, które teraz przeżywamy, np. w smutki, bo w tym momencie stanie się coś złego i przyciągniesz do siebie zło, bo czujesz smutek, złość i niskie wibracje. To jest bardzo niebezpieczne. Nawet niektórzy nauczyciele mówią, żeby odsuwać się od ludzi, którzy narzekają, bo możemy się zarazić tym narzekaniem, albo ktoś, kto zachorował, to tak naprawdę przyciągnął sobie chorobę. Wysuwanie takich wniosków jest bardzo szkodliwe. Owszem, nasze myśli mają moc i możemy poprzez afirmację programować swój umysł, mamy także zdolność do samouzdrawiania siebie. Jeżeli mocno w coś wierzymy, że jesteśmy w stanie się uleczyć, to nawet poprzez te myśli możemy to zrobić, albo pomoc sobie, np. jednocześnie chodzimy do lekarza na chemioterapię i przy tym mocno wierzymy, że dane leczenie nam pomoże. Gdybyśmy myśleli negatywnie, to moglibyśmy sami siebie sabotować. Istnieje coś takiego jak efekt placebo, czyli że w coś mocno wierzymy i, pomimo że nie ma na to dowodów naukowych, to jakoś to działa. Właśnie to jest ten efekt, że my w coś mocno wierzymy.
Jednak mówienie, że jeśli nie czujesz cały czas radości, to coś jest z Tobą nie tak, jest błędnym założeniem, bo na ziemi będziemy doświadczać wszystkiego. Oczywiście możemy mieć świetnie podejście do sytuacji kryzysowych, czyli jest nam ciężko, otrzepujemy się, idziemy dalej i jesteśmy silniejszy. Tak jak to często bywa w rozwoju po traumie, czy zamiana negatywnych rzeczy w coś pozytywnego, ale to wszystko przychodzi po tym, kiedy dana rzecz jest przepracowania. Nie chodzi o to, żeby teraz zamykać oczy, bo świat jest piękny i nie można narzekać, bo to nie pomoże. Można narzekać, a czasami nawet warto sobie ponarzekać.
Naprawdę, jeżeli mamy coś, co nam leży na sercu i mamy bliską osobę partnera / przyjaciela, to dobrze jest powiedzieć, co nas boli, dręczy, jak jest nam teraz ciężko. Tak samo można to powiedzieć w modlitwie, czy porozmawiać ze samym sobą, lub zapisać w dzienniku, ale nie chodzi o to, żeby to wypierać i udawać, że się „nic się nie stało, że wszystko jest okej i świat jest cudowny”. To może zadziałać, ale na krótką metę, np. coś na boli, ale od razu wybaczam i nawet nie ma tego momentu na zastanowienie się, co nas boli, kiedy ktoś nas zranił, a kiedy pojawi się gniew, to nie będę go czuć, ponieważ jest to bardzo emocja o niskiej wibracji.
Jak długo jesteśmy w stanie sami siebie oszukiwać, że wszystko jest okej?
Pierwszym etapem wybaczenia jest poczucie gniewu na daną osobę, sytuację. Poczucie wszystkich emocji, które się pojawią i dopiero później możemy faktycznie wybaczyć, przejść do porządku dziennego.
Ucieczka przed faktycznymi emocji, które teraz przeżywasz, wymaga więcej energii i wysiłku, niż przeżycie tych emocji. Oczywiście, że jest to naturalny mechanizm, że my nie chcemy czegoś czuć i zaczynamy uciekać w pracę, social media. Sama ostatnio miałam ciężki tydzień i zauważyłam, że sięgam częściej po social media. To jest nasz naturalny mechanizm, ale warto mimo wszystko usiąść sobie w ciszy. Dla mnie bardzo pomoce było posiedzenie sobie 5h w ciszy, bo akurat miałam krótkie odosobnienie, taki dzień uważności. Nałożyło się to wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebowałam. Podczas odosobnienia nasza nauczycielka przeczytała wiersz „Gospoda”, w którym było, że jako gospodarz / gospodyni domu swojego zapraszam wszystkie emocje, które do mnie przychodzą. Nie jest tak, tylko, że zapraszam radość, wdzięczność, miłość, ale już apatię, poczucie bezsilność, smutek, złość, gniew to tych emocji już nie zapraszam.
Doktor, z którym mieliśmy zajęcia z psychologii klinicznej, powiedział, że każdy z nas ma taką emocję, której najbardziej nie lubi, której nigdy nie chce przeżywać, taką najtrudniejszą emocję. To jest okej i każdy z nas tak ma, ale ona też jest potrzebna. Nie da się być cały czas na wysokich wibracjach. Jeżeli chcesz to osiągnąć, to kiedy już zabraknie Ci sił na udawanie, że wszystko jest okej, to możesz zgodnie z prawem rytmu bardzo, bardzo źle się czuć. Z tej radości, czy wdzięczności, może pojawić się ogromny smutek i uczucie utraty sensu życia. Dlatego we wszystkim warto zachować równowagę. Nasze życie polega na tym, że jest pełne kontrastów, ale żeby za mocno tego wahadła nie odchylać w żadną stronę.
Daj mi znać, jakie według Ciebie są pułapki na drodze rozwoju. Może w jakieś wpadłeś, albo zaobserwowałeś u kogoś. Możesz do mnie napisać maila, albo w zakładce „kontakt”. Bardzo chętnie przeczytam i być może podzielę się tym w podcaście.
Przypominam, że można się do mnie umówić na sesje 1:1. Za tydzień będzie odcinek, na który bardzo wiele osób czeka, bo napisałam na Instagramie, że planuję zrobić odcinek odnośnie ucieczki od życia. W jaki sposób uciekałam od życia i dlaczego przestałam to robić.
Tematycznie życzę Ci, żebyś do swojego domu przyjmował każdą emocję, która przychodzi. Nie tylko te przyjemne, bo każda jest mile widzianym gościem i każda wnosi coś bardzo ważnego do Twojego życia. Mocno Cię przytulam i widzimy się za tydzień.
Zachęcam Cię do zostawiania komentarza i napisania do mnie. Zapraszam Cię na resztę moich platform społecznościowych. Zaczęłam także działać na Tik-toku, gdzie również serdecznie Cię zapraszam!
Umów się na konsultacje indywidualne


Artykuł przygotowała: Karolina Orłowska