Poczucie Siebie Podcast odcinek 26 - Myślałam, że mam depresję, ale poleciałam na wakacje i mi przeszło
PODCASTGŁÓWNA
8/4/202312 min read


Jeżeli mój tytuł Cię striggerował to od razu chcę Cię uspokoić. Nie mam zamiaru żartować, ani śmiać się z tak poważnych tematów, jakim jest depresja. W dzisiejszym odcinku opowiem o tym jak nasze nastroje są mylone właśnie z depresją.
Zanim przejdę do odcinka, to chcę napisać, że jestem osobą, która lubi czarny humor, ogólnie mam poczucie humoru. Nie przepadam za stand-upem, ale jeśli miałabym wybrać jedną osobę, na której stand-up’ie byłam, to jest to Olga Szczęśniak. Jeżeli ją znacie, to wiecie, że tam jest bardzo dużo czarnego humoru z różnych tematów. Wiele osób ją za to krytykuje, w takim razie nie wiem, po co takie osoby słuchają jej wystąpień, albo kupują bilety, ponieważ czasem ta krytyka zdarza się także wśród widowni. Uważam, że w odpowiednim towarzystwie (może nie publicznie) czasem można pożartować na różne tematy, tylko trzeba wiedzieć kiedy, bo jest potrzebny takt, żeby czegoś nie palnąć. Rzecz jasna mi się też to zdarza, ale jeśli możemy nad tym zapanować, to jednak warto uważać, zwłaszcza z tak trudnych tematów, jakim jest zdrowie mentalne, zaburzenia psychiczne, emocjonalne, czy nastroju. Warto uważać, bo ktoś może pomyśleć, że jego problem jest bagatelizowany. Jeżeli chcesz żartować, to miej taką 100% pewność, że tej osoby nie zranisz. Takiej osobie trzeba pomóc, a nie się z niej śmiać.
Skąd pomysł na taki odcinek?
Widziałam mnóstwo tik-toków, rolek na Instagramie w stylu „Myślałam, że mam depresję, ale to była tylko Polska”, „Myślałam, że mam depresję, ale wyjechałam na wakacje i przeszło”.
Wiem, że mogą być to żarty i prawdopodobnie tak jest i te osoby są świadome, że słowo „depresja” jest tutaj zdecydowanie za duże i o tym właśnie chcę porozmawiać. Faktycznie może tak być, że mamy bardzo obniżony nastrój w swoim domu, domu rodzinnym, kraju i wylatujemy gdzieś i jest lepiej. Nie musi tak być, bo czasem możemy być nieszczęśliwi u siebie i jesteśmy nieszczęśliwi daleko, bo to wszystko „zależy”. Jeżeli to faktycznie jest depresja i może się ona utrzymywać niezależnie od miejsca, w którym jesteś, czy też można na chwilę czuć obniżony nastrój. Jeżeli ta „depresja” przechodzi tak łatwo po tygodniu, w dniu wakacji, czy w momencie wylotu, to raczej to nie jest depresja.
A co to może być?
Przebodźcowanie, które może być nawet mylone z depresją.
Dlaczego?
Pierwszy punkt, który poruszę to przebodźcowanie pracą, czyli np. branie za dużo obowiązków na siebie.
W pewnym momencie zaczynamy czuć wypalenie zawodowe, czujemy się przemęczeni, brakuje nam sił na cokolwiek, energii, nie mamy czasu zadbać o siebie, dom, o rodzinę. W momencie kiedy wylatujemy na wakacje, odcinamy się do wszystkiego (chociaż niektórzy tak nie potrafią), to można powiedzieć, że nagle „depresja” mija, czyli ten nasz obniżony nastrój. Nagle mamy czas przytulić się do swojego partnera, porozmawiać z nim, czy pobawić się z dziećmi. Jeśli pracujemy w biurze, to nagle zmieniamy otoczenie i spędzamy o wiele więcej czasu na świeżym powietrzu. Wszystko to powoduje, że ten obniżony nastrój mija i czujemy się szczęśliwsi.
Kolejny punkt to przebodźcowanie social mediami, czy ogólnie elektroniką.
Wydaje mi się, że jest to największe przebodźcowanie naszych czasów. Mamy tablety, telefony, komputery. O ile jeszcze oglądamy jakiś film, czy serial, to jest to trochę inaczej, niż kiedy przeglądamy social media. Nie chcę mówić, że jest to zło, bo na pewno widzicie, że więcej w ostatnim czasie wrzucam wakacyjnych treści na Instagrama. Jeśli potrafimy z tego korzystać z głową, to sprawia nam to przyjemność i możemy się czegoś nauczyć. Natomiast rzeczywiście to nas zdecydowanie przewodźcowuje i uzależnia. Uzależniają nas nagrody, lajki, komentarze, powiadomienia, przychodzące wiadomości. Głównie chodzi o to, że cały czas nam coś pika, przez co mamy wyrzut dopaminy, czyli teoretycznie czujemy się dobrze. Dopamina jest to neuroprzekaźnik, który poniekąd wywołuje szczęście.
Sprawa się komplikuje kiedy cały czas mamy wyrzut dopaminy, bo w pewnym momencie przestaje nas to cieszyć i mamy zjazd nastroju, który może być mylony z depresją. Przeglądamy tik-toka i już nas to nie cieszy. Może być też efekt, zabrania nagrody, czyli wstawiamy jakiś post i jest mało lajków, nie ma komentarzy, być może przez okres wakacyjny nie ma wiadomości, bo ludzie mniej w telefonach siedzą. Dlatego nagle jest zabranie nagrody, bo nie ma powiadomień i wtedy jest załamka. Niestety to tak działa. Ja wiem, że to jest przerażające, jak trzymają nas w garści telefony, tablety itp. Przerażające jest także to, jak twórca rolek, czy postów musi brać pod uwagę to, żeby jak najwięcej tej dopaminy dostarczyć osobie, która przegląda, żeby ją zaciekawić, złapać uwagę, aby było to dynamiczne, pojawiały się różne kolory, przebitki… i wszystko to, żeby uzależnić.
To jest przerażające, bo z drugiej strony jeśli chce się być twórcą i nie będzie się do tego stosować, to równie dobrze można tego nie robić. Dlatego, bo nagrywa się to do innych osób i jednocześnie chce się, aby jak najwięcej osób obejrzało naszą pracę, być może czegoś się nauczyło, czy miało rozrywkę. To tak działa, że w pewnym momencie ma się po prostu zjazd, czyli spadek nastroju. Nadmierne uwalnianie dopaminy może przyczyniać się do wzrostu stresu, zmęczenia, kłopotów z koncentracją. Zwłaszcza kiedy korzysta się z tych urządzeń w nieodpowiedni sposób, bo jeśli utrzymuje się jakąś higienę z korzystania z social mediów, to jest to inaczej. Umówmy się, ale wiele osób tego nie ma.
Co jest jeszcze taką pułapką, jeśli chodzi o korzystanie z urządzeń elektronicznych?
Używanie ich przed snem i idąc dalej, pojawiają się zaburzenia snu. Jak już wiesz zaburzenia snu to dramat, które mogą prowadzić do ogromnych zaburzeń nastroju.
Co się dzieje na wakacjach?
Często odkładamy telefon. Ja tak mam, że od 2020 roku nie publikuję na bieżąco moich stores z wakacji. Zazwyczaj robię to po powrocie do Polski, ewentualnie tydzień później, niż kiedy to nagrywam. Najczęściej nie robię tego w ogóle na wakacjach, bo wtedy staram się jak najmniej korzystać z telefonu. Jeżeli ktoś też tak ma, że woli sobie poczytać książkę, popatrzeć w niebo, czy poopalać się, pochodzić po górach, czy pobawić się w wodzie, to nie ma się co dziwić, że umysł odpoczywa. Nagle zaczyna nas wszystko cieszyć, bo wcześniej tego nie czuliśmy przez telefon, tik-toki, czy rolki.
Co robimy na wakacjach?
Wysypiamy się. No, chyba że jesteśmy na all inclusive i trzeba wstać na godzinę 12:00 na śniadanie (hehe taki żarcik). Nawet jeśli wieczorem, np. ktoś chodzi na imprezy, czy animacje, to mimo wszystko w ciągu dnia mamy szansę odpocząć. Nawet jeżeli sen w nocy jest zaburzony, to w ciągu dnia odpoczywamy. Nie pochwalam picia, wiadomo czego, bo to jest depresant, ale głównie chodzi mi o odpoczynek. Jeżeli my nie dajemy sobie prawa do odpoczynku w domu, to jak my mamy być szczęśliwi? Jak my mamy nie mylić swoich zaburzeń z depresją. Jeżeli nas już nic nie cieszy, bo cały czas siedzimy w telefonie to jak mamy tego nie mylić z depresją skoro jesteśmy cały czas zmęczeni i nie mamy siły się podnieść. Nie dziwię się, że osoby, które nie mają pojęcia, jakie są zaburzenia nastroju, bo to nie jest tylko depresja, to wtedy tak to nazywają i tworzą w formie żartu rolki w stylu „myślałam, że ma depresję, ale okazało się, że nie, bo potrzebowałam wakacji”, czyli może nie mam depresji, ale jednak byłam przebodźcowana i odpoczęłam.
Czym jeszcze możemy być przebodźcowani?
Kompsuncjonizmem. Możemy być przebodźcowani tym, że ciągle cos musimy mieć. Jak teraz oglądam rolki „Nie idźcie, tylko biegnijcie do pepco / H&M / Action etc”. To mam takie „Okej, co Ty chcesz mi pokazać i nagle widzę, że np. jakąś pierdołkę reklamuje influencerka, którą bardzo lubię, to pobiegnę to kupić. Pytanie, czy kupiłabym coś, kiedy ta konkretna osoba by tego nie reklamowała? Raczej nie.
Taki konsumpcjonizm też powoduje wyrzut dopaminy. Jak my dostajemy powiadomienie z InPostu, że mamy paczkę do odebrania, to od razu można poczuć większą radość. Przez chwilę tak jest, ale po pewnym czasie zakupy mogą nam już tej radości nie dawać, bo to nie jest wieczne. Przyzwyczajamy się do tego, że mamy nową rzecz i może musimy kupić więcej, albo wymienić na coś nowego.
Jeśli kojarzycie „podcast chociażby” to Gabi bardzo dużo mówi o minimalizmie. Też chciałabym nagrać o tym kiedyś podacst, bo jestem bałaganiarą i zawsze gdzieś szukałam tego sposobu, żeby tego bałaganu nie było i zaczęłam każdą rzecz, którą mam w domu brać do ręki i pytać samą siebie „Czy ja chce to mieć? Czemu ja to mam? Ja w tym nie chodzę, ale szkoda tego wyrzucić, bo jest to pamiątka, albo nie będę wyrzucała rzeczy”. Nie trzeba ich wyrzucać, bo jest coś takiego jak Vinted, chyba że dana rzecz jest podniszczona. Także nie musisz w takich rzeczach chodzić po domu, bo jeśli stać Cię na to, żeby kupić pierdółkę, to też stać Cię na to, aby kupić sobie porządne rzeczy do chodzenia po domu. Więc jakieś podziurawione, sprane, przetarte ciuchy mogą iść do kontenera.
Nawiązując do minimalizmu, zobaczyłam ile mam pierdół w domu, jak mi to nie jest w ogóle potrzebne. Kiedyś dostaliśmy od teściowej takie piękny zestaw talerzy i one leżały dla gości. Dlaczego ja nie mogę być gościem w swoim domu i korzystać z pięknej zastawy? Czyli w ciągu 2 lat użyłam ich 2 razy, bo tak naprawdę nie chciało mi się ich wyciągać, a jak miałam grilla, to było mi ich szkoda, więc tylko ich używałam, jak przyjeżdżali rodzicie, czy teściowie. W pewnym momencie pozbyłam się talerzy, które mi się nie podobają i wymieniłam na te, które dostałam właśnie od teściowej i jestem bardzo szczęśliwa, że sprzedałam stare talerze i teraz mam piękną zastawę. Bardzo cieszy mnie to, że mam coraz mniej rzeczy, bo rzeczy też zabierają nam energię.
Dlaczego na wakacjach czujemy się lepiej?
Przede wszystkim mamy ograniczony bagaż, więc siłą rzeczy zabieramy rzeczy mniej niż mamy w domu. Nagle się okazuje, że wcale tak dużo rzeczy nie potrzebujemy, bo skoro możemy się zmieścić w jedną walizkę, albo w bagaż podręczny. Jak my lecieliśmy na 3 tygodnie, to musieliśmy wspólnie prać sobie rzeczy, bo przecież nie będziemy brać całej garderoby. Jak byliśmy w górach, czy na Kilimandżaro, to też przecież nie będziemy chodzić w przepoconych rzeczach, bo nie byłoby to ani zdrowe, ani przyjemne, więc siłą rzeczy musieliśmy tak robić. Jeżeli masz pełno rzeczy w domu i masz pralkę, to możesz ją wstawić i nie potrzebujesz tylu rzeczy.
Kupuje się niepotrzebnie pamiątki, jakieś pierdoły z podróży. Chociaż z roku na rok coraz mniej kupujemy. Zastanawiam się 10 razy czy na pewno chcemy tę rzecz. Tak samo jak moi rodzice gdzieś wyjeżdżają i pytają, co chcemy, to zazwyczaj proszę o rzeczy, które będę mogła zużyć, np. teraz przywieźli ajwar, który możemy zjeść, Natan dostał piwo, które może wypić, ja dostałam lawendę i olejek lawendowy eteryczny, z których korzystam, więc są to rzeczy, które zużyje, z których korzystam, a nie kupuję pod wpływem emocji. Potem przychodzi pytanie „Po co mi to? Przecież to mi tylko tu zagraca?”. Dlatego możemy być także przebodźcowani kompsmpcją.
O ostatniej rzeczy już wspominałam w 14 odcinku „O spokoju w niespokojnych czasach”, a mianowicie o przebodźcowaniu informacyjnym.
Jesteśmy w Polsce, u siebie w domu, przeglądamy różne wiadomości, oglądamy różne wiadomości w telewizji i dobiegają nas z całego świata. To jest okej, jeśli czasami możemy dowiedzieć się o tym, że są pożary w Grecji, bo jest to potrzebne szczególnie kiedy mamy wycieczkę na Rodos i w tym momencie potrzebujemy tej informacji, żeby tam nie lecieć. Nawet jeśli te informacje do mnie dochodzą, to staram się, aby one mnie nie przeraziły, a żeby to zaobserwować, że „Okej, tak się dzieje”. Jak mówiłam w odcinku o życiu samoświadomym, „żyję tu i teraz”. Mam gdzieś tam obraz tego, co się dzieje na świecie, ale tu gdzie jestem, to jestem bezpieczna. Natomiast są osoby, na które takie informacje wpływają mocniej. Tak samo jak z tymi żartami. Jedna osoba się obrazi na czarny humor, a druga osoba będzie się śmiała i będzie powtarzała ten żart. Tak samo jest z informacjami, na jednych one nie wpływają, a na druga już tak i mogą powodować jakieś stany lękowe.
Kiedy jesteśmy na wakacjach odcięci social mediów, to często jesteśmy także odcięci od informacji, wiadomości. Pamiętam, że kiedyś jak byłam na wakacjach i napisałam do mamy, że „słyszałaś, że samolot gdzieś spadł niedaleko?”, a mama mi odpowiedziała „Tak, ale nie chciałam Ci mówić, żebyś się nie stresowała”. Często jak jesteśmy na wakacjach, to rodzina nie chce nas informować, żebyśmy mieli spokojne wakacje i dopiero powie to kiedy wrócimy, albo jeśli sprawa ucichnie i okaże się, że to nie było nic ważnego, to nawet się nie dowiemy, że coś się złego zadziało. Jesteśmy odcięci od informacji i żyje nam się lepiej, albo dobiegają nas tylko takie informacje, które dotyczą nas, są dla nas ważne, ale do ogółu. Takie pierdółki już do nas nie dochodzą i nie mamy wyrzutu kortyzolu, że coś się dzieje i muszę uciekać. Pomimo że coś się dzieje 400 km, czy 1000 km ode mnie. Nie ma tego. Jest chill, woda, piasek, kamienie, góry. Dlatego czujecie się lepiej.
Co możecie z tym zrobić?
Wyciągnąć wnioski, czyli żeby nie być przebodźcowany pracą i nie mieć wypalenia zawodowego, trzeba zadbać o odpoczynek, postarać się jak najmniej rozmawiać o pracy. Oczywiście, czasami trzeba się wygadać, co zresztą też sama robię, ale wystarczy powiedzieć i nada cieszyć się chwilą, a nie ciągle nosić ten „bagaż” w sobie.
Kolejna rzecz, to uważać na telefony, na wyrzut dopaminy, stworzyć sobie higienę korzystania z tych urządzeń. Mówię to jednocześnie do Was i siebie, bo żebyś też nie myślał/a, że Klaudia jest taka super, bo korzysta tylko świadomie z telefonu, bo to nie jest prawda. To jest moja pięta achillesowa. Często kiedy czuję się gorzej i jestem zmęczona, to, zamiast położyć się i zdrzemnąć, albo ewentualnie sięgnąć po książkę, sięgam po szybką rozrywkę. Jest to coś, nad czym faktycznie muszę pracować i chcę nad tym pracować. Jednego dnia udaje mi się bardziej, innego mniej.
Trzeba także uważać na zakupy. Kupować coś, co jest dla nas naprawdę ważne, potrzebne, albo nam się podoba, bo oczywiście nie musimy tylko kupować chleba i wody. Możemy sobie kupić jakiś ładny zapaszek do domu, czy świeczkę. Tylko jeśli masz tę świeczkę i wypalisz ją do końca, ona sprawia Ci radość. Jeżeli masz mnóstwo świeczek, to w pewnym momencie przestaje sprawiać to radość. Także zauważ, ile rzeczy wokół siebie masz, bo one też zabierają energię.
Uważaj na to czym się karmisz na co dzień, jakie informacje do Ciebie przychodzą i czy zauważasz też te pozytywne, bo każdego dnia dzieje się coś pozytywnego i negatywnego. Kiedyś już cytowałam moją babcię lubę „Pół świata płacze, pół świata skacze” i tak jest codziennie. Każdego dnia ktoś się rodzi i umiera. Każdego dnia może być pożar, trzęsienie ziemi, ale z drugiej strony nie ma dnia, żeby nie stało się coś dobrego nawet w momencie kiedy jest pożar, ktoś może komuś pomóc, ktoś może uratować jakieś zwierzątko. Te wszystkie chwile, mimo że mogą zdarzyć się, w trudnym momencie są dobre. Pomijając to, że ktoś na świecie może mieć najlepszy dzień w swoim życiu, komuś urodziła się córeczka, czy synek, ktoś właśnie skończył studia, cokolwiek. Każdego dnia dzieje się coś dobrego i warto mieć szerszy kontekst, tak jak było to w odcinku o samoświadomości. Żyję tu i teraz nawet jeżeli w moim życiu jest jakiś trudny moment, to w moim życiu zadziało się wiele fajnych momentów i to jest ta równowaga.
Dzisiaj porozmawialiśmy o przebodźcowaniu, o tym, aby uważać na żarty, wiedzieć z czego, z kim i kiedy żartować, a kiedy warto uważać i zachować takt.
Tematycznie życzę Ci udanych wakacji. Mocno Cię przytulam i słyszymy się za tydzień.
Zachęcam Cię do zostawiania komentarza i napisania do mnie. Zapraszam Cię na resztę moich platform społecznościowych. Zaczęłam także działać na Tik-toku, gdzie również serdecznie Cię zapraszam!
Umów się na konsultacje indywidualne


Artykuł przygotowała: Karolina Orłowska