Poczucie Siebie Podcast odcinek 29 - Jak oswoić się ze śm13rc1ą? Mindfulness a przemijanie
PODCASTGŁÓWNA
8/27/202316 min read


Witam Was w odcinku, w którym będę mówić o mindfulness, ale w kontekście przemijania. Jak uważność pozwala nam oswoić się z trudnym tematem. Będziemy rozmawiać o stracie, o śmierci, dlatego jeżeli jest to dla ciebie trudny temat to i nie jesteś gotowy/a tego czytać, to przerwij, jeśli uważasz, że jest to temat dla ciebie, to zapraszam.
Jeżeli szukasz recepty na to, od tego co teraz czujesz, od swoich emocji, złości, smutku, rozczarowania, nawet cierpienia, to niestety muszę cię zmartwić, bo ten odcinek w tym ci nie pomoże. Dlatego, że mindfulness nie ma z nas zrobić robotów, albo osób pozbawionych empatii. Tym odcinkiem chcę pokazać ci, że możesz przeżywać to, co przeżywasz i nie czuć tak ogromnego cierpienia, a nawet gdy pojawia się ogromne cierpienie, to możesz je odczuwać krócej.
Ten odcinek nie jest także odcinkiem religijnym, chociaż będę także wspominać o wierzeniach, czy nadziejach różnych ludzi osób. Niezależnie od tego, w co wierzysz, czy wierzysz, że idziesz po śmierci do nieba, lub wierzysz w reinkarnacje, bądź w zmartwychwstanie tutaj na ziemi, to mindfulness tego nie dotyczy. Oddzielmy sprawy wiary od uważności, bo też od razu wspomnę, że mindfulness jest rzeczą świecką, a nie religijną. Medytacja, czy joga kojarzy się z kulturą i z wierzeniami wschodu, ale tutaj będę mówiła typowo świecko, ewentualnie pojawią się elementy duchowości, ale nie religijności. Będę mówiła jak poradzić sobie z tymi emocjami tu i teraz. Niezależnie od tego czy wierzysz, że kiedyś spotkasz się ze swoim bliskim, czy zwierzęciem, to wszystko jeśli będzie, to będzie. Natomiast ja chcę ci pokazać, jak możesz poradzić sobie ze stratą teraz, bo teraz jest ci ciężko.
Oczywiście możesz wierzyć, w co chcesz, jeśli ci to pomaga to super, ale emocje, które teraz przeżywasz smutek i złość, to przeżywasz je teraz. Jeżeli kiedyś spotkasz się ze swoim ukochanym zwierzęciem, czy osobą bliską, wtedy będziesz przeżywać inne emocje. Chcę skupić się na tym, na czym skupia się uważność, mindfulness, czyli na tu i teraz.
W większości przypadków czyjeś odejście powoduje w nas zazwyczaj smutek, albo inne nieprzyjemne emocje. Są wierzenia, w których śmierć jest bardziej celebrowana niż urodziny, także w Biblii jest taki fragment, że „Dzień śmierci jest lepszy od dnia narodzin”, ale mimo wszystko jednak odchodzi ktoś bliski, ktoś, kogo kochamy, dlatego sama ta pustka, która się pojawia, już powoduje, że czujemy smutek. Przywiązaliśmy się do tej osoby, rozmawialiśmy z nią, dzwoniła do nas, nagle tego nie ma. Zdaję sobie sprawę, że są to trudne tematy i sama w ten chwili mam zaszklone oczy. Myślę, że większość osób zgodzi się z tym, że odejście, czy strata nie jest niczym miłym i przyjemnym.
Dlaczego postanowiłam nagrać ten odcinek?
Jeżeli obserwujecie mnie na Instagramie, to już wiecie, że niestety 6.08 odszedł mój ukochany kotek, który był ze mną tylko i jednocześnie aż 3.5 roku. Adoptowałam go ze schroniska kiedy był dorosły, nie znałam jego wieku, więc nie umiem określić czy umarł jak miał 6 lat, czy 12,15. Podejrzewam, że był to bardzo stary kotek, schorowany, miał nie tylko chore nerki, ale wiele innych dolegliwości.
Wiedziałam, że on odejdzie, że może nie dożyć końca tego roku, ale jeszcze w lipcu byłam z nim w Łodzi u weterynarza i nie spodziewałam się, że minie niespełna miesiąc kiedy będę musiała się z nim pożegnać. Nie do końca miałam okazję się z nim pożegnać, bo wyjechałam na wakacje. W tym czasie kiedy wyjeżdżam, moje kotki są pod wspaniałą opieką mojej rodziny, czy przyjaciółka, więc nigdy nie są one pozostawione same sobie. Pięć dni po naszym wyjeździe jego stan zdrowia zaczął się pogarszać tak nagle. Zaczęły mu siadać nerki, był nieprzyjemny zapach, moi rodzicie, codziennie jeździli z nim do weterynarza. W niedzielę kiedy wracaliśmy, kotek odszedł, sam bez eutanazji, którą proponował lekarz, ale moja mama nie chciała podejmować takich decyzji beze mnie. Wszyscy mieliśmy nadzieje, że dożyje niedzieli, ale właśnie wtedy odszedł.
Pierwsz rzecz, która najbardziej mnie zabolała, to było to, że się z nim nie pożegnałam i to było bardzo dla mnie trudne, bo chciałam być przy nim w tym dniu. Gdybym wiedziała, że tak się stanie, to bym na pewno nie wyleciała. Kiedy wylatywałam, to był osłabiona, ale tak już było od dawna. Schudł z 5.5 kg do 3.5 kg, więc zżerała go ta choroba, ale tak jak wspomniałam wyżej, był on słaby od dłuższego czasu, więc nie było nagle pogorszonego stanu. To się stało kilka dni później, mimo wspaniałej opieki, którą tutaj miał. Od razu pomyślałam, że dlaczego nie miałam okazji się z nim pożegnać, dlaczego tych parę godzin nie wytrzymał, dlaczego mnie przy nim nie było. Ogólnie pojawiło się dużo wyrzutów.
Nie wiem, czy słuchaliście lub czytaliście odcinka nr 6 „Dlaczego uważasz, że stało się coś złego?” Tam opowiadałam opowieść chińską, którą przytoczę. Nagrywałam ten odcinek, kiedy po raz pierwszy jechałam z Lincolnem do Łodzi i słuchałam go po drodze, bo bardzo mi pomagał, szczególnie w tym trudnym okresie. Już wtedy zaczynałam płakać, że kotek cierpi i być może niedługo odejdzie. W każdym razie opowieść chińska brzmiała w ten sposób:
Jakkolwiek to zabrzmi , ale tu też była taka sytuacja, że nie pożegnałam się z nim kiedy odchodził. Dobrze czy źle? Kto wie.
Dlaczego?
Jestem w ciąży. Było to dla mnie straszne, kiedy dowiedziałam się, że on odszedł, czułam, że podskoczyło mi mocno ciśnienie, kręciło mi się w głowie. Mindfulness bardzo pomógł mi w tym, że zaczęłam płakać, hiperwentylować się. Przy okazji starałam się wyrównać to oddechem, aktywować układ przywspółczulny, żeby organizm nie wyrzucił aż takiej ilości kortyzolu, czyli hormonu stresu. Oczywiście, że ciężko to zahamować, bo jest to reakcja, której się nie spodziewałam. Mama pisała do mnie pół godziny wcześniej, żebym podesłała numery telefonów do weterynarzy, którzy pracują w niedziele, bo widzą, że jest jakieś nagłe pogorszenie sytuacji. Pół godziny później kotek niestety odszedł i pomyślałam, że jest mi bardzo przykro, że się z nim nie pożegnałam, ale gdybym też na to patrzyła, to mogłoby być jeszcze gorzej. Wszystko dzieje się tak, jak ma się stać. Też niektóre osoby napisały do mnie wiadomość, że koty nie lubią odchodzić na oczach właścicieli. Jeśli są to koty wychodzące, to faktycznie dzieje się tak, że one wychodzą i już nie wracają. Natomiast to był kotek domowy i najwidoczniej wybrał sobie taką, a nie inną porę, żeby odejść.
„W pewnej małej wiosce mieszkał sobie starszy mężczyzna ze swoim synem i miał on konia. Pewnie dnia ten koń mu uciekł. Wówczas wszyscy ludzie we wsi się zebrali i mówili "Jak mi przykro", "Jak Ci współczuję, że on Ci uciekł", "Tragedia się stała!", "Tyle pieniędzy.", "Kochałeś tego konia".
Mężczyzna na to wszystko odpowiedział "Dobrze, czy źle. Kto wie?".
Ludzie dziwnie się na niego patrzeli i mówili między sobą "On jest jakiś nienormalny. Koń mu uciekł i nie jest mu przykro".
Po paru dniach koń wrócił i to razem z klaczą! Wówczas wszyscy ludzie we wsi mówili "To cud! Nie dość, że wrócił Twój koń, to jeszcze przyprowadził klacz. Teraz masz dwa konie". Co na to odpowiedział starzec? "Dobrze, czy źle. Kto wie?".
Znowu na niego patrzyli jak na durnia. Pomyśleli "On ma coś z głową. Wrócił jego koń i jeszcze na dodatek ma kolejnego konia. Może się wzbogacić i on jeszcze mówi, że nie wiadomo "Czy to dobrze, czy źle?!"
Kolejnego dnia, kiedy jego syn próbował ujeździć tę klacz, to niestety spadł i złamał sobie nogę. Znowu ludzie się zebrali i mówili "Ale nam przykro", "Jak to tragedia się stała", "Kto Ci teraz pomoże w pracy?".
Zgadnij, co odpowiedział starzec "Dobrze, czy źle. Kto wie?"
Oczywiście znowu na niego poparzyli jak na dziwaka.
Wkrótce wybuchła wojna i zabrano wszystkich młodych mężczyzn z tej wioski. Niestety nikt nie przeżył, poza jednym. Wiesz którym? Poza synem starca, ponieważ złamał nogę i nie mógł iść walczyć.”
To jest pierwsza rzecz, o której chce powiedzieć o mindflness: Dobrze czy źle? Kto wie.
My wszystko odbieramy jako dobre, albo złe. Tak według naszych przekonań interpretujemy rzeczywistość, czyli chciałam się z nim pożegnać, ale tego nie zrobiłam. Stało się coś złego? Tak naprawdę, jak wszystko, było to neutralne. On odszedł w tym momencie, kropka. Przyszedł na niego czas, kropka. Teraz już łatwiej mi się o tym mówi, bo już dużo przepracowałam i przepłakałam. Z tego względu też nie nagrywałam tego odcinka od razu, bo zapewne byłoby mi trudniej to zrobić.
Druga rzecz: Mindfulness uczy odpowiedniego oddychania i zauważania.
Na przykład jak hiperwentyluje się i źle to wpływa na moje dziecko. Denerwuje się, kortyzol też źle wpływa na dziecko. Mam prawo czuć smutek, złość na siebie i od razu pojawiły się wtedy takie myśli „A może mogłam zrobić więcej?” Pomimo tego, że lekarz mówił, że zrobiłam wszystko, co mogłam zrobić, bo jeździłam do nefrologia i kardiologia oraz weterynarza. Wiem, że robiłam dużo i zrobiłam wszystko, co mogłam i tak naprawdę nie szło Lincolna wyleczyć, bo było to leczenie paliatywne, czyli podtrzymujące jego życie i spowalniające jego chorobę. Niestety mimo włączanych nowych, bardzo drogich lekarstw wyniki z wizyty na wizytę zamiast być coraz lepsze, były coraz gorsze. Niby wszystkiego jestem świadoma, ale mimo wszystko jest to przykre.
Nie był to tak silny ból, bo największy smutek czułam wtedy, kiedy postawiono mu diagnozę, kiedy usłyszałam, że kota nie da się już wyleczyć. Był to dla mnie cios. Wtedy jeszcze nie byłam w ciąży, dużo płakałam. Gorzej przeżywałam tamtą wiadomość niż teraz tą, że odszedł. Z jednej strony odczułam ulgę, bo wiem, że on już się nie męczy, jazdy po lekarzach zawsze go stresowały. Zawsze jak wracaliśmy od weterynarza, to on szedł do takiego domku, który miał na drapaku i tam się chował. To było jego miejsce, z którego nie mogłam go wyjąć i wiedziałam, że kiedy tam przebywa, to źle się czuje. Może się to wydawać straszne, że z jednej strony odczułam ulgę, ale to są te dwie strony, dobro i zło. Dobro jest w złu. Zło jest w dobru.
Tak samo kiedy mój dziadek odchodził, to chyba moja prababcia powiedziała coś takiego „Nie płaczcie, bo on już nie cierpi”. Jak widzicie, przeplatają się te emocje, że z jednej strony ulga, bo i tak nie było szans, a z drugiej strony smutek, bo wracam do domu i jest tam pusto. Jeżeli jest to osoba, to już z nią nie porozmawiam, nie zadzwonię, już mnie nie przytuli. Dla mnie kot jest członkiem rodziny, ogromnym przyjacielem, mam dużą więź ze zwierzętami, więc jest to dla mnie bardzo bolesne. Wyjeżdżam na wakacje mam 2 koty, przyjeżdżam, został tylko 1. Wszystkie rzeczy jego przypominały mi o tym, że był tutaj ktoś i już go tutaj nie ma, już go nie pogłaszczę, już mi nie wskoczy na kolana, już tak nie będzie fajnie piszczał jak mówiłam do niego „Lincoln”. Nie ma już tego, zostały tylko zdjęcia i przede wszystkim został on w moim sercu.
Mindfulness uczy tego, aby być tu i teraz, bez utraty szerszego kontekstu, ale o bycie obecnym.
Właśnie takie trudne momenty nas przebudzają. To nie jest tak, że mamy jedno przebudzenie duchowe, o którym się czasem słyszy. To jest jakiś przełom, ale my tych przebudzeni w ciągu życia mamy wiele. Różne sytuacje nas przebudzają i zazwyczaj te najtrudniejsze mają największy wpływ. Mnie ta sytuacja przebudziła do tego, żeby być tu i teraz.
Pod jakim względem?
Nie tylko sama śmierć, ale świadomość tego, że był chory, wiedziałam, że może w każdej chwili umrzeć. Nawet jak w lipcu byłam u nefrologa i robiliśmy pakiet badań geriatrycznych, wszystko już miał posprawdzane i na dodatek źle wyszła tarczyca, ale pani doktor powiedziała, że „To nie jest takie ważne, bo najważniejsze są nerki, nadciśnienie, anemia, żeby to opanować. Natomiast za pół roku zrobimy my badanie tarczycy, o ile on tyle pociągnie.” W tej chwili wiedziałam, że Lincoln ma marne szanse, że przeżyje kolejne pół roku, dlatego starałam się nacieszyć każdą chwilą. Nie było to łatwe dla mnie w momencie kiedy zaszłam w ciążę, bo I trymestr był straszny, bo prawie cały czas spałam, a nie wpuszczam kota do sypialni, zwłaszcza teraz kiedy jestem w ciąży. Także więcej czasu spędzałam w łóżku, ale jak tylko mogłam, to od razu szłam do niego, cieszyłam się, że jest, wygłaskałam go, on mi oczywiście siadał na brzuchu, czy klatce piersiowej.
Również w tym czasie brałam udział w kursie z mindfulness, ponieważ chciałabym zostać kiedyś nauczycielem mindfulness. Były tam 2 części: wykładowa i praktyczna. Jako że byłam w ciąży podczas tych praktyk, to nie siedziałam, tylko leżałam. Podczas jednej praktyki Lincoln mi się położył na klatce, więc jednocześnie słuchałam wskazówek nauczycielki i mruczenia kota. Te zajęcia były bardzo intuicyjne, bez sztywnego planu, że trzeba robić to i tamto, tylko bardziej polegały one, aby wsłuchać się w siebie. W tamtej chwili skupiłam się tylko na tym, że ten kotek na mnie leży, że żyje. Przestałam się skupiać na tym, że jest chory, tylko na tym, że jest, że mruczy, że mogę go pogłaskać, przytulić, że mogę go leczyć. Znajdowałam kolejne plusy tej sytuacji, że mnie na nie stać, że nie muszę wybierać pomiędzy tym czy sama mam iść do lekarza, czy jechać z kotem do weterynarza. Zaczęłam dostrzegać błogosławieństwa całej tej sytuacji i te smutne chwile też, że jest mi ciężko, że jednak są to duże koszty, a także do tego doszło zmęczenie. Dostrzegłam cały obraz tej sytuacji, a przede wszystkim to, że ten kotek leży na mojej klacie, że mogę go pogłaskać i on mruczy.
Czego to też uczy?
Po jego odejściu zaczęłam mieć takie refleksje, że czasem ktoś na wkurza, np. mama, tata, partner, teściowa, babcia etc. Wymieniam najbliższe osoby, ponieważ to z nimi ma się jak najwięcej kontaktu, więc siłą rzeczy najczęściej irytują nas jakieś zachowania, albo czasem są one podobne do naszych zachowań, których nie chcemy widzieć w sobie. Zrozumiałam, że ten telefon może kiedyś już nie zadzwonić. Przyjdzie taki czas, że będzie mi brakować tej bliskiej osoby, że będzie mi brakować nawet tego wkurzania. Wole, żeby ktoś mnie wkurzał od czasu do czasu, bo to jest normalne, że inni nas wkurzają i my innych także wkurzamy. Przyjdzie taki czas, że nie będzie żadnej takiej chwili z tą osobą. Nie ma co popadać w paranoje, że teraz mi zabraknie tej osoby. To nie o to chodzi.
Krąg życia – wszystko, co na ten świat przyszło, musi odejść.
Niezależnie od tego, jaką mamy nadzieje. To, co będzie kiedyś według wierzeń, odkładamy. Mówimy o tym, co jest faktycznie teraz. To, co jest prawdą na dzisiaj. My także kiedyś odejdziemy, nasi bliscy, zwierzęta, ale warto cieszyć się ich obecnością tu i teraz.
Śmierć Linkolna trochę mnie przebudziła, że czasami coś mnie denerwuje i mam ochotę coś powiedzieć, czego tak naprawdę nie muszę robić. Nie chodzi o to, żeby nie stawiać granic. Jednak warto pomyśleć, czy dane zachowanie tak naprawdę mnie wkurza, że muszę zwrócić uwagę, czy uśmiechnąć się i powiedzieć „Kocham Cię, cieszę się, że jesteś”.
Oczywiście, wszystko zależy od sytuacji. Nie można na to patrzeć zero-jedynkowo, bo jeszcze raz powtórzę. Nie chodzi mi o to, aby nie stawiać granic i przyjmować wszystko jak jest, bo kiedyś ta osoba może odejść. Nie. Chodzi o to, aby komunikacja była szczera, otwarta i żeby nam się miło żyło ze sobą. Bardziej mam na myśli to, aby podejść z większym zrozumieniem, miłością i radością, że ta osoba jest w naszym życiu. W tym momencie znów przeżywamy wszystkie emocje. Dzisiaj przezywamy radość, zadowolenie, miłość, przywiązanie, a kiedyś będziemy przeżywać inne emocje.
Wiece, jaka jest ironia losu?
Termin mojego porodu przypada na dzień, w którym zmarł mój dziadek. Jestem ciekawa, jaką masz reakcję, bo niektóre osoby reagują w ten sposób, że są przerażone. Ja nie mam z tym złych skojarzeń. Mam z tym skojarzenie takie, że jest to krąg życia i jest to niesamowita ironia losu. Nie wiem, czy dziecko urodzi się w terminie, przed czy po, ale to pokazuje, że jak to moja mówiła „Pół świata płacze, pół świata skacze”. Jest jedna data, jednego roku 2003, w którym płaczemy ze smutku, w którym jest nam przykro i czujemy pustkę. Dwadzieścia jeden lat później, powiedzmy w tej samej dacie, może pojawić się nowe życie i znów będziemy płakać ze wzruszenia, z radości, miłości. Z tego, że ktoś wypełni jaką pustkę w naszym domu.
Czy to nie jest piękna symbolika?
Dla mnie jest to niesamowite i w żaden sposób źle mi się nie kojarzy. Tego uczy uważność. Wszystko, co na świat przyszło, odejdzie. Jeżeli będziemy chcieli to jakoś na siłę zatrzymać i wypierać, to będzie to powodować ból i cierpienie, a nie sam fakt odejścia.
Mimo że jestem w ciąży i staram się nie denerwować, to kiedy wróciliśmy w nocy do domu, byłam bardzo zmęczona, dostałam migrenę, dodatkowo mieliśmy dosyć mocno opóźniony lot. Największe emocje miałam na lotnisku, potem jak dostałam silną migrenę, to tylko myślałam o tym jak boli mnie głowa i chce się położyć w łóżku. W poniedziałek cała ta sytuacja do mnie dotarła, wstałam i poszłam dać jedną saszetkę, kiedy zawsze dawałam dwie. Pogłaskałam jednego kotka, kiedy zawsze głaskałam dwa. Wzięłam wole w poniedziałek z pracy i cały dzień płakałam. Zaczęłam przeglądać sobie zdjęcia, filmiki w telefonie i to był straszny dzień, ale pozwalałam sobie na ten płacz. Wiedziałam, że im szybciej wypłyną te emocje, tym szybciej powrócę do siebie. Faktycznie tak było. We wtorek było oraz lepiej, w środę także. Od śmierci minęły 2 tygodnie i jest mi trudno, cały czas go wspominam i chciałabym, żeby tu był, chciałabym być przy nim w dniu śmierci, ale kto wie, co byłoby lepsze. W tej chwili dochodzą do mnie informacje bardziej takie ugruntowane, że jest to krąg życia, że nie wiadomo czy to dobrze, czy źle. Wtedy w poniedziałek jak o tym myślałam, to mnie to denerwowało. To jest tak samo jak kogoś może denerwować nadzieja, że kiedyś spotkasz się ze swoim bliskim. „Okej spotkam się, ale teraz jest mi ciężko.”
Jest to kolejna rzecz, której uczy mindfulness: posiedź sobie w tych emocjach, pomedytuj nad tym, daj przestrzeń tym myślą, nie zatrzymuj ich, zauważ jakie myśli wyrzucasz, np. „że mogłam zrobić coś więcej”. Zauważyć to co innego niż przywiązywać się do nich.
Czego możemy nauczyć się praktykując mindfulness?
Przede wszystkim akceptacji, zrozumienia, że nic nie jest nam dane na zawsze, akceptacji, że wszystko przemija, dobre i złe chwile. Kolejną sprawą jest brak ocen, który odnosi się do tego, co przeżywamy. Ktoś może przeżywać żałobę przez wiele tygodni i cierpi, to tak po prostu ma. Najwidoczniej była to bardzo bliska osoba, ta osoba była z nią bardzo związania, ale są też i takie osoby, które przeżywają krótko żałobę. Nie ma co oceniać pod tym względem innych osób i stwierdzać, że „może on/a jej/go nie kochał/a”. Po prostu tak jest, że pozwalamy rzeczą być, bez oceny. Tak samo nie oceniamy tego czy stało się coś dobrze, czy źle.
Odnosząc się jeszcze do żałoby, to w 8 odcinku na końcu była refleksja, że „Pamiętaj, że i to minie”. Kiedy dowiadujemy się o śmierci bliskiej osoby, zwierzęcia, albo jeśli ktoś odchodzi z naszego życia, bo się rozstajemy, to także jest żałoba. Wtedy ta sytuacja zajmuje w naszej głowie 100%, myślimy tylko o tym i nic innego nie ma dla nas znaczenia, ale każdego dnia przychodzą inne rzeczy, np. wracamy do pracy, mamy swoje obowiązki, dziecko, którym musimy się zająć etc. W takim momencie ta żałoba ze 100% robi się coraz mniejsza. Każdego dnia zajmuje nam coraz mniej czasu, mniej o tym rozmyślamy, aż pewnego dnia pozostaje tylko wspomnienie i to też nie jest nic złego, ani dobrego, tak po prostu jest. Jeśli natomiast w danym momencie cierpisz i chcesz, to zatrzymać to pamiętaj, że to minie. Być może teraz czujesz to w 100%, ale nie będzie tak zawsze, daj sobie przestrzeń.
Dzięki praktyce mindfulness uczymy się, żeby być tu i teraz i doceniać bliskie nam osoby, czy zwierzęta wtedy, kiedy są przy nas.
Nie czekać, aż się coś stanie i wtedy rozpaczać. Tak naprawdę nie mam sobie nic do zarzucenia, że za mało opiekowałam się tym kotkiem. Opiekowałam się na tyle, ile mogłam. Poświęcałam mu tyle czasu, ile mogłam. Pomimo pracy, czy gorszego samopoczucia dawałam z siebie wszystko. U każdego z nas, każdego dnia 100% może wyglądać inaczej. Tu nie chodzi o to, żeby robić ponad siły, tylko dawać z siebie tyle, ile możemy. Tak samo wygląda to wobec naszych bliskich – dawać im tyle czasu, ile możemy. Warto zaznaczyć, że praktykować mindfulness powinniśmy cały rok. Nie tylko wtedy, kiedy jest na trudno, bo wtedy kiedy przeżywamy przyjemne chwile, gromadzimy swoje zasoby na te momenty trudniejsze.
W jaki sposób możemy praktykować mindfulness?
Jeśli chodzi o nieformalne praktyki, to możemy robić to cały czas poprzez spacery, rozmowę z bliską osobą, jazdę na rowerze, pływanie. Wszystko, co robimy świadomie i nie myślimy wtedy o niczym innym, tylko faktycznie skupiamy się na tu i teraz, są to nieformalne praktyki mindfulness.
Formalne praktyki to różnego rodzaju praktyki medytacyjne, medytacja uważności, skupiania się na oddechu, życzliwości, czy medytacja metta, czyli miłującej dobroci. Jest to taka medytacja, która pomaga komuś wybaczyć. Również medytacja ruchu może być medytacją formalną, np. kiedy jesteśmy w pokoju i skupiamy się na tym jak chodzimy, podnosimy rękę. Przy takim wyciszeniu, relaksacji możemy także zapytać siebie „Jak się dzisiaj czuję? Czy nie uciekałam od swoich myśli, emocji? Czy mam w sobie jakieś myśli, które chce zauważyć? Czy mam w sobie jakieś emocje, które chce zauważyć? Dać im upust? Być może uderzyć w poduszkę? Wypłakać się? Pośmiać się, bo miałam cudowny dzień? Iść pobiegać, albo iść się przejść?”
Warto chociaż raz, albo dwa w ciągu dnia zapytać się siebie „Jak się dzisiaj czuję?”
Daj znać koniecznie, co myślisz. W jaki sposób radzisz sobie z tak trudnym tematem, jakim jest śmierć? Jakie masz do tego podejście?
Daj mi również znać czy interesowałby Cię temat „Jak duchowość otworzyła mnie na macierzyństwo?”, ponieważ to nie jest dla mnie tak oczywiste, że chce mieć dziecko. Nie zawsze tak było. Był czas kiedy mówiłam, że nie chce w ogóle. Był czas, że bardzo się zablokowałam na bycie mamą, więc jeśli Cię on interesuje, napisz do mnie.
Tematycznie życzę Ci, żebyś był uważny na co dzień i mam nadzieję, że praktyka mindfulness pomoże Ci również w trudnych chwilach. Mocno Cię przytulam i do zobaczenia za tydzień
Zachęcam Cię do zostawiania komentarza i napisania do mnie. Zapraszam Cię na resztę moich platform społecznościowych. Zaczęłam także działać na Tik-toku, gdzie również serdecznie Cię zapraszam!
Umów się na konsultacje indywidualne


Artykuł przygotowała: Karolina Orłowska